Czasem człowiek po prostu potrzebuje festiwalu. Takiego z magią, mitologią, cosplayem i atmosferą, która mówi: „hej, możesz być kim chcesz – elfem, wiedźmą, a nawet… sobą”. W tym roku Pyrkon zagrał mi na wielu strunach: tej słowiańskiej, tej matczynej i tej wewnętrznej – która nadal wierzy, że gdzieś za rogiem czeka złoty smok.
Wybrałam się tam z córką, która przy magicznych wydarzeniach pomaga mi w pisaniu treści oraz fotografii więc wiesz – wypad typu o matko i córko, chodźmy się zgubić w fantastyce. I choć sam festiwal to istny kalejdoskop wszystkiego, to moje serce biło w rytmie bębnów i słowiańskich pieśni. A może po prostu miałam szczęście trafić dokładnie na to, co miało mnie spotkać.
Muzyka, magia i cosplayerzy
Zaczęło się od dźwięków. Bo jak już słowiańskie pieśni niosą się po hali, to nie da się przejść obojętnie. Laboratorium Pieśni? Dziewczyny jak z innego świata – chociaż bardziej z bagien, lasów i księżycowych polan niż z kosmosu. Ich głosy? Miód, bursztyn i szept prababki. Magia w czystej formie. Miałam okazję być już na ich koncercie w Poznaniu – i tym razem jestem tak samo zafascynowana.
Miałam okazję usłyszeć także zespół Svita, który zabrał uczestników w muzyczną podróż przez świat słowiańskich i nordyckich legend. Ich koncert, pełen folkowych melodii i epickich kompozycji, stworzył magiczną atmosferę, która przeniosła słuchaczy w krainę fiordów, mrocznych jezior i starożytnych opowieści. Występ zespołu był prawdziwą ucztą nie tylko dla ucha, ale i oka, dostarczając niezapomnianych wrażeń wszystkim obecnym.
Był oczywiście też muzyczny przeskok klimatyczny – Nocny Kochanek. Czyli ciężkie brzmienie z lekkim przekazem – zespól, który nie bierze świata zbyt serio i dlatego działa to tak dobrze. Choć po tylu latach, nadal nie było mi dane dowiedzieć się jak ma na imię Andrzej.
A między nutkami coś dla oczu czyli – Viola Warych w strefie cosplay. Kobieta, która potrafi sprawić, że nawet goblin wygląda z klasą – zachwyciła swoją obecnością i pokazami strojów.
Tradycji stało się zadość i inne ciekawostki
Oczywiście nadszedł też, tradycyjny długo oczekiwany moment, dla każdego kto zna tradycję. Odbył się coroczny pochód Anansa – to jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń, w którym każdy uczestnik Pyrkonu mógł poczuć ducha fantastyki i wspólnoty. Mimo że przyszłam z córką, mogłam się bawić jak dziecko podziwiając te barwne stroje, maski i rekwizyty. Chwała kultowi Ananasa!
Nie mogłam też przeoczyć stoiska „sesja oneshot RPG & wróżby” – tarot, runy, yi jing – czyli wszystko, co potrzebne, żeby popatrzeć przyszłości w oczy (albo przynajmniej pomrugać). Córka? W tym czasie szalała z przyjaciółkami w innych strefach. Idealny balans: one – przygoda, ja – przygoda i przepowiednia.
Piątek - paradokumenty i cosplayerzy
Z polecenia córki poszłyśmy na wykład pod tytułem „Czy współczesne książki młodzieżowe są paradokumentami?”. Prowadzili go Prostracja i Kamil Sus – czyli dość popularni młodzieżowi youtuberzy. Prostracja zajmuje się się tak zwanymi kiczowatymi książkami a Kamil Sus nagrywa filmy o tematyce związanej z paradokumentami. Także, jeśli coś brzmi absurdalnie, to na pewno znajdzie się na ich radarze. I muszę przyznać – było ciekawie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę analizować moje nastoletnie, literackie… jak to mówi młodzież, guilty pleasures i to w gronie zaskakująco refleksyjnych bardzo młodych ludzi. Niemniej przedstawiane argumenty oraz interakcje z publicznością sprawiły, że ten wykład był jednym z bardziej intrygujących momentów dla młodych ludzi, w ciągu tego dnia.
Na koniec dnia odbył się – cosplay show. Stroje, które wyglądały, jakby szyto je nicią z pasji i brokatu. Stałam z otwartą buzią (i telefonem w dłoni), córka zachwycona, ja zachwycona, wszyscy szczęśliwi. Stroje, charakteryzacje, szczegóły – wszystko było dopracowane do perfekcji. Moja córka była zachwycona, a ja przyznaję, że też nie mogłam oderwać wzroku! Każdy włożył serce w swoją pracę, co sprawiło, że każdy był zwycięzcą. Czysta magia tekstylna. Szkoda tylko, że wzięłam do tej strefy telefon zamiast aparatu, bo przez niezwykłą ruchliwość modeli, wszystkie zdjęcia mam rozmazane – ale to nic, za rok się poprawię. Chyba.
Sobota – demony, tańce i sól w oku
Sobota również obfitowała w ciekawe wydarzenia. Dzień rozpoczęliśmy klasycznie – od wróżenia. Bo jak zacząć dzień lepiej niż od spojrzenia kartom prosto w arkana? Ale to panel „Beži Davole Dalje od Mene” (co oznacza w języku serbskim nie mniej, nie więcej jak „uciekaj, diabole, dalej ode mnie”). Ten temat wyciągnął mnie z wygodnego fotela. Zawsze fascynowały mnie słowiańskie mity i legendy, więc możliwość posłuchania o demonach i mitycznych stworzeniach z południa Europy było niesamowitym doświadczeniem. Czy ktoś tu wołał moją wewnętrzną wiedźmę? To pewnie wiły, alpy albo inne demony…
Później wzięłam udział w panelu „Rola mitologii i legend w tworzeniu współczesnej fantastyki” czyli rozmowy o mitologii i o tym, jak nasi słowiańscy bogowie przemycają się dziś do książek, gier i filmów. Dla mnie – karmiąca opowieść, przypominająca, że wszystko, co magiczne, ma korzenie. I to głęboko.
Na deser zostawiłam sobie warsztaty taneczne. Bo jak się naładować po teorii? No właśnie: bioderkiem w prawo, rączką w górę i obrotem z wdziękiem sarny na dopalaczach. Pot lał się z czoła, endorfiny z oczu. Kocham. Zatem, jako osoba, która uwielbia tańczyć, byłam wniebowzięta! Energiczne ruchy były doskonałą okazją do odreagowania po intelektualnych panelach, rozmowach ze znajomymi, wystawcami i nieznajomymi również, a jak!
Jeszcze jednym punktem wartym uwagi było interaktywne doświadczenie VR i psychologia: Interaktywne eksploracje efektów psychologicznych. Dzięki nowoczesnej technologii mogłam na własnej skórze poczuć efekty psychologiczne różnych bodźców, co było zaskakujące i bardzo edukacyjne. Każde nowe doświadczenie jest dla mnie przyjemnością.
Nie mogłam też ominąć warsztatów „Sól ci w oko! – czyli jak bronić się przed złymi urokami, wiedźmami i demonicznym tałatajstwem”, Czy ja potrzebowałam tych informacji? Może nie. Czy i tak znałam większość? Może tak. Ale bawiłam się świetnie, a przy okazji powtórka z magii ludowej nigdy nie zaszkodzi.
Niedziela - żegnaj, ale nie na zawsze
Niedziela na Pyrkonie 2024 to był taki dzień, kiedy wszystko jeszcze tętniło życiem, ale już czuło się, że zaraz koniec tej magicznej przygody. Na szczęście organizatorzy nie odpuścili – były warsztaty z robotyki, makijażu, tańca K-pop, trochę czarów, trochę cosplayowych pędzli i mnóstwo planszówek do ogrania na szybko, przed powrotem do rzeczywistości.,
Na scenach pojawili się goście – m.in. Miranda Otto (tak, Éowina we własnej osobie!) i David Lloyd (ten od „V jak Vendetta”), więc można było się trochę popodpisywać i porozmawiać z legendami. Był też konkurs cosplay, który jak zawsze zrobił show – stroje dające czadu i kosmiczna energia.
No i oczywiście stoiska – z książkami, komiksami, rękodziełem i wszystkim, czego nerd dusza zapragnie. Dla mnie – idealna końcówka – trochę inspiracji, trochę wzruszenia i trochę zakupów na pocieszenie.
W halach więc, było jak w skarbcu czarodzieja – książki, komiksy, ciuchy, gadżety… wszystko, co można sobie wymarzyć (i jeszcze trochę więcej). A do tego wioski tematyczne i stoiska różnych fandomów – można było dosłownie wskoczyć w ulubiony świat i się w nim na chwilę zaszyć.
Niedziela? Idealne zakończenie całego tego fantastycznego zamieszania. Trochę wzruszeń, trochę ostatnich atrakcji, mnóstwo wspomnień i ten moment, kiedy nie chcesz jeszcze wychodzić, ale już wiesz, że za rok znów tu będziesz. Bo Pyrkon to nie tylko festiwal – to takie miejsce spotkań, gdzie rzeczywistość na chwilę się rozpuszcza. Pyrkon, dziękuję – było magicznie. Do zobaczenia za rok!
Bilety i planowanie wizyty
Jeśli planujesz wypad na Pyrkon, lepiej ogarnij bilety z wyprzedzeniem – serio, szkoda stać w kolejce, kiedy przygoda już się zaczyna. Dla rodzin z dzieciakami są różne opcje, np. tańsze wejściówki czy bilety na jeden dzień, więc każdy coś znajdzie.
A program? Lepiej zerknij wcześniej, bo tyle się tam dzieje, że można przeoczyć coś fajnego, zanim zdążysz powiedzieć „elficki teatr improwizowany”. Na szczęście Pyrkon ma apkę z rozpiską wszystkiego – ratuje życie i stopy, bo nie trzeba biegać w panice z hali do hali.
Ubiór i wygoda
Pyrkon to trzy dni pełne biegania, zwiedzania, stania w kolejkach i gapienia się na niesamowite rzeczy – więc, wygodne buty to podstawa. I nie, nie te „ładne, ale cisną po godzinie”. Jeśli wskakujesz w cosplay, to też zadbaj, żeby nie gryzło, nie uwierało i nie odpadało po pierwszym okrążeniu hali. Kasia, pozdrawiam Cię z tego miejsca serdecznie i cieszę się, że miałam przy sobie maść – Twój cosplay był cudem ale mam nadzieję, że w kolejnym roku obędzie się bez obtarć 🙂
Warto mieć przy sobie coś lekkiego do noszenia – najlepiej plecak, w którym zmieścisz wodę, przekąski, powerbank i może jeszcze zapasowy plaster na pięty (rada niestety z doświadczenia…). A że Pyrkon wpada tuż przed wakacjami, to pogoda zwykle nie żartuje – więc krem z filtrem i kapelutek mogą uratować skórę, dosłownie.
Planowanie posiłków
Na Pyrkonie coś do jedzenia zawsze się znajdzie – od burgerów po ramen, ale w godzinach największego tłumu kolejki potrafią być dłuższe niż z Kaer Morhen do Księstwa Toussaint. Jeśli nie chcesz tracić pół dnia na czekanie na frytki, lepiej miej w plecaku coś do przegryzienia. I koniecznie wodę! Serio, w tym całym zamieszaniu można zapomnieć, że człowiek to jednak musi jeść i pić, żeby nie paść w połowie cosplayowego triumfu. Woda to życie!
Pro tip: jeśli nie chcesz przepłacać ani czekać wieki, skocz na chwilę do Avenidy – to galeria praktycznie naprzeciwko targów, a tam wybór knajp jak w podręczniku dla głodnych. Jest też Żabka czy Biedronka, więc ratunkowo można skorzystać – pewnie kolejki będą NIECO mniejsze.
Pieniądz papierowy - moc gotówki
Mimo że większość stoisk na Pyrkonie ogarnia płatności kartą, warto mieć przy sobie trochę gotówki – szczególnie jeśli planujesz zakupy u rękodzielników, na stoiskach z książkami albo unikatowymi gadżetami. Nie wszystkie miejsca przyjmują płatności bezgotówkowe, a szkoda byłoby przegapić coś wyjątkowego tylko dlatego, że terminal akurat nie działa albo go po prostu nie ma. Lepiej dmuchać na zimne – parę banknotów w kieszeni może uratować sytuację.
Ja jestem największą miłośniczką pieniądza żywego, papierowego lub metalowego – więc gdy spotkasz mnie na Pyrkonie w roli wystawcy, to terminala niestety posiadać nie będę. Godność mi na to nie pozwoli 😀
Pokazy i prelekcje
Pyrkon to zdecydowanie coś więcej niż tylko kolorowe cosplaye i stoiska z gadżetami. To prawdziwa kopalnia wiedzy, inspiracji i niesamowitych doświadczeń! W trakcie festiwalu odbywa się cała masa paneli dyskusyjnych, warsztatów, pokazów i prelekcji – i to na każdy możliwy temat, od mitologii, przez fantastykę, aż po taniec, naukę czy psychologię postaci.
Warto wcześniej przejrzeć program i zaznaczyć sobie te punkty, które szczególnie cię interesują, bo łatwo się zagubić w tym festiwalowym szaleństwie. Niektóre wydarzenia są naprawdę oblegane, więc dobrze być wcześniej, żeby złapać miejsce. A jeśli marzysz o spotkaniu swojego ulubionego autora, ilustratora czy twórcy – Pyrkon daje taką szansę! Są autografy, zdjęcia i rozmowy, które zostają z człowiekiem na długo.
Znajomości i nieznajomości
Pyrkon to idealne miejsce, żeby poznać ludzi, którzy jarają się tym samym co Ty – czy to książkami, grami, cosplayem, czy konkretnym uniwersum. Serio, nie ma się czego wstydzić. Wszyscy przyjeżdżają tu z jednego powodu: żeby poczuć klimat fantastyki i dzielić się swoją pasją. Można zupełnie spontanicznie zagadać kogoś w kolejce, zachwycić się cudzym cosplayem albo dołączyć do rozmowy przy stoisku – i już masz nowe znajomości.
Wiele osób jest naprawdę otwartych, chętnie pogada, da się sfotografować albo opowie o tym, jak zrobiło swój strój. Super opcją jest też stworzenie własnej małej ekipy do wspólnego chodzenia po terenie – w grupie zawsze raźniej i można nawzajem polecać sobie ciekawe atrakcje. Poza tym to też sposób, żeby poczuć się pewniej i jeszcze bardziej wczuć się w festiwalowy klimat. A, i darmowe przytulasy zobaczysz na kilometr.
Coś dla dzieci i całych rodzin
Pyrkon to naprawdę fajna opcja na rodzinny weekend – nie tylko dla zapalonych geeków, ale też dla tych najmłodszych i nieco starszych uczestników. Organizatorzy pomyśleli o dzieciach i przygotowali dla nich specjalne strefy z warsztatami, grami i występami – wszystko dostosowane do ich wieku i potrzeb.
Jeśli wybierasz się z maluchem, warto wcześniej sprawdzić, gdzie znajdują się te bardziej rodzinne zakątki festiwalu, żeby łatwo odnaleźć się w tym ogromnym terenie. Z kolei nastolatki zwykle szybko odnajdują się w programie – czy to panele, gry, czy cosplaye – ale dobrze mieć na uwadze, że niektóre wydarzenia są tylko dla pełnoletnich.
W zeszłym roku na przykład była nocna atrakcja z limitem wiekowym, więc lepiej wcześniej zerknąć do opisu. Dzięki temu unikniesz rozczarowania i lepiej zaplanujesz cały dzień (lub noc!).
Trzeba gdzieś spać
Jeśli planujesz wyjazd na Pyrkon, pamiętaj, że nocleg warto rezerwować z dużym wyprzedzeniem. W okolicach centrum Poznania robi się wtedy naprawdę tłoczno, a dobre miejsca szybko znikają – szczególnie te blisko targów. Do tego sam Poznań nie jest mistrzem, jeśli chodzi o komunikację miejską, zwłaszcza wieczorem czy w weekendy. Z taksówkami przy takim obłożeniu też bywa różnie.
Dlatego lepiej mieć nocleg blisko festiwalu, żeby nie tracić czasu i nerwów na dojazdy i przesiadki. Warto też rozważyć noclegi trochę dalej, ale wtedy sprawdzić, jak wygląda dojazd – czasem lepiej zapłacić trochę więcej za wygodę niż gubić się w miejskich autobusach i tramwajach. Ogólnie – im wcześniej zaczniesz szukać, tym większy wybór i mniejsze ryzyko stresu na ostatnią chwilę.
PODSUMOWANIE i jeszcze trochę moich wrażeń z wydarzenia
Cały Pyrkon 2024 był dla mnie naprawdę wyjątkowy, zwłaszcza że mogłam przeżywać go razem z moją córką. Słowiańskie motywy przewijały się praktycznie wszędzie, a magia i mistycyzm wypełniały każdy zakamarek festiwalu. Od demonów, przez wróżby, aż po starą mitologię — każdy mógł znaleźć coś, co go zainteresuje i poruszy. Atmosfera była niesamowita, a wykłady i warsztaty bardzo ciekawe. Do tego spotkania z inspirującymi ludźmi sprawiły, że ten Pyrkon zostanie w mojej pamięci na długo.
Co więcej, stoiska i panele dotyczące wróżbiarstwa, mitologii słowiańskiej oraz praktyczne warsztaty przyciągały nie tylko wielbicieli fantastyki, ale również osoby, które chcą lepiej poznać kulturę i tradycję. Wspólne wróżby, dyskusje o słowiańskich demonach i interaktywne panele tworzyły naprawdę wyjątkową atmosferę bliskości i akceptacji, dzięki czemu każdy uczestnik czuł się zrozumiany i doceniony.
Warto też podkreślić ogromną różnorodność tematów, jakie oferował Pyrkon – od wykładów o dawnych mitologiach, przez futurystyczne panele o VR, aż po psychologię. Dzięki temu każdy mógł znaleźć coś dla siebie, niezależnie czy interesuje się klasyczną fantastyką, czy nowinkami technologicznymi i nauką.
Podsumowując, Pyrkon 2024 wyróżniał się nie tylko świetnym, bogatym programem, ale też niezwykle ciepłą i wspierającą atmosferą. To miejsce, gdzie bez względu na wiek czy zainteresowania, każdy czuł się częścią czegoś większego – prawdziwej społeczności. To nie jest tylko zwykły festiwal, ale przestrzeń, gdzie fani fantastyki, literatury, komiksów, gier i cosplayu spotykają się, dzielą swoją pasją i wzajemnie inspirują. Szczególnie zapadła mi w pamięć strefa cosplay, gdzie młodzi twórcy mogli pokazać swoje pomysły i każdy, niezależnie od doświadczenia, był traktowany z szacunkiem i wsparciem.
Pyrkon 2024 to trzy dni pełne magii, przyjaźni i wymiany doświadczeń. To wydarzenie, które pokazuje, że świat fantastyki jest otwarty na różnorodność, kreatywność i wzajemne wsparcie. Gorąco polecam Pyrkon wszystkim, którzy kochają magię, fantastykę i kulturę słowiańską — to naprawdę były trzy dni pełne niezapomnianej przygody!
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze stoisk na Pyrkon 2024 lub zostały wykonane na terenie wydarzenia.











